Понедельник, 25.11.2024, 10:06 Вы вошли как Гость · Группа "Гости" · RSS
Новости Главная Регистрация Вход
Приветствую Вас, Гость

Основное меню
Категории новостей
Святой Престол. Мир
Украина СНГ
Литургические чтения Толкование литургических чтений
Воскресная школа для детей Евангелизация
Новости сайта Публикации
Архив новостей
Мини - чат
Помогите ребёнку
Facebook



добавить на Яндекс
 
Главная » 2012 » Сентябрь » 9 » 9 WRZEŚNIA 2012 XXIII niedziela zwykła
00:10
9 WRZEŚNIA 2012 XXIII niedziela zwykła

(Iz 35,4-7a)
Powiedzcie małodusznym: Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto - pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, by zbawić was. Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie. Bo trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie; spieczona ziemia zmieni się w pojezierze, spragniony kraj w krynice wód.

(Ps 146,6c-10)
REFREN: Chwal, duszo, Pana, Stwórcę swego

On wiary dochowuje na wieki,
uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych,
wypuszcza na wolność uwięzionych.

Pan przywraca wzrok ociemniałym,
Pan dźwiga poniżonych,
Pan kocha sprawiedliwych,
Pan strzeże przybyszów.

Ochrania sierotę i wdowę,
lecz występnych kieruje na bezdroża,
Pan króluje na wieki,
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia.

(Jk 2,1-5)
Bracia moi, niech wiara wasza w Pana naszego Jezusa Chrystusa uwielbionego nie ma względu na osoby. Bo gdyby przyszedł na wasze zgromadzenie człowiek przystrojony w złote pierścienie i bogatą szatę i przybył także człowiek ubogi w zabrudzonej szacie, a wy spojrzycie na bogato odzianego i powiecie: Usiądź na zaszczytnym miejscu, do ubogiego zaś powiecie: Stań sobie tam albo usiądź u podnóżka mojego, to czy nie czynicie różnic między sobą i nie stajecie się sędziami przewrotnymi? Posłuchajcie, bracia moi umiłowani! Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują?

(Mt 4,23)
Jezus głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszelkie choroby wśród ludu.

(Mk 7,31-37)
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. /Jezus/ przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę.

 

 

Bóg jakby ukrywa swoją sprawiedliwość, a eksponuje dobroć – „sam przychodzi, by nas zbawić” (por. Iz 35,4). Pochylając się nad ludzką biedą, w jakiś sposób wywyższa skrzywdzonych przez życie, pokazuje, że nie ma ludzi lepszych i gorszych. Ciągle musimy korygować nasze spojrzenie na drugiego człowieka. Bezwiednie przyciąga nas uroda, ładny strój, wdzięk. Choroba, nędza materialna czy duchowa odstręczają. Dlatego prośmy Jezusa, żeby nauczył nas patrzeć na siebie samych i na drugiego człowieka Jego oczyma.

Anna Lutostańska, „Oremus” wrzesień 2003, s. 28

 

„Otwórz się!”

Znów Ewangelista Marek przedstawia nam jeden z wielu epizodów z życia Jezusa, który pozwala nam zrozumieć kim jest Jezus, jaka była Jego misja i jak traktowali Go wtedy ludzie. Być może nie byłoby to wcale ciekawe, gdyby nie fakt, że ta wiedza i postawy są ciągle aktualne. Albowiem misja Jezusa jest dziś nadal kontynuowana i tylko od naszej wiary zależy, czy Jezus będzie mógł coś dla nas zrobić, czy też nie.

Jezus przemierza nasze współczesne posiadłości: ulice miast, osiedlowe skwery, wiejskie drogi. Podobnie jak przed dwoma tysiącami lat, nie trzeba Go zbytnio szukać. A raczej trzeba trochę poszukać, ale odnalezienie Go i spotkanie, nie jest przedsięwzięciem beznadziejnym. Kto wie, może nawet trudniej zwykłemu śmiertelnikowi dostać się do proboszcza czy biskupa, niż do Jezusa. W dobie, gdy ludzie chowają się i uciekają przed sobą, aby mieć święty spokój, gdy nie lubią mieć żadnych zobowiązań ani obowiązków, dostępność Jezusa jest dla nas swego rodzaju wezwaniem i przykładem. I chyba powinna nas trochę zawstydzić.

Otóż wtedy przyprowadzili Jezusowi głuchoniemego i prosili o pomoc. W zasadzie nie bardzo chyba wiedzieli, o co trzeba prosić. W obliczu kalectwa czy niepełnosprawności, człowiek czuje się bezradny. Na to nie ma na ogół lekarstwa. Być może liczyli na jakąś magiczną terapię, skoro prosili, by Jezus zechciał dotknąć chorego. Mniejsza o to. Ale jest faktem, że w tej usilnej, choć nieporadnej prośbie, kryła się wielka wiara.

Była to wiara nieokreślona i nie uczona. Mieszkańcy Dekapolu byli poganami. Nie znali Boga objawionego w Starym Testamencie, a przynajmniej nie oddawali Mu oficjalnej czci – to było zarezerwowane dla obrzezanych. A więc i o Mesjaszu mogli mieć co najwyżej tylko mgliste pojęcie. Tym niemniej Jezus był im na swój sposób bardzo bliski. I dlatego Mu ufali, wiedzieli, że można Go zaczepić i przedstawić swoją prośbę.

Właśnie tego nam nieraz brakuje: prostej ufności dziecka, które co prawda niewiele jeszcze wie i umie, ale za to tym bardziej polega na innych i potrafi ich prosić. My wiemy i umiemy dużo więcej i dlatego wydaje się nam, że potrafimy sami zaradzić naszym potrzebom, a gdy nie potrafimy, to jesteśmy przekonani, że już nikt tego nie może. I dlatego nie szukamy Jezusa, dlatego nawet nie zaczynamy się modlić, bo nie wierzymy w możliwość jakiejkolwiek pomocy, a więc i w skuteczność modlitwy. To jest nasze nieszczęście.

Także nasza przemądrzała pewność siebie każe nam nieraz powątpiewać w autentyczność takich cudów i sensowność podobnych próśb: przecież Jezus nie musi używać żadnej śliny ani podejrzanych dotyków na osobności, aby kogoś uzdrowić, tam wystarczyło tylko słowo! Cóż, człowiek lubi mieć swój scenariusz i chciałby, żeby Bóg się do niego dostosował. A jeśli Bóg nie chce, to niech lepiej da w ogóle spokój, poradzimy sobie jakoś sami. Przynajmniej nic i nikt nie zakłóci nam naszego spójnego i uporządkowanego obrazu świata, świata, w którym w zasadzie nie ma miejsca dla Boga i Jego cudów.

Z drugiej strony: jak wyrozumiały jest Pan Bóg! Nie oczekuje niczego nadzwyczajnego: żadnych ofiar i łapówek, protekcji, dobrych świadectw, poziomu intelektualnego czy wykształcenia. Na początek wystarczy Mu tylko prosta wiara. To nie znaczy, że na tym chce poprzestać. Nie, ale jako punkt wyjścia to wystarczy. Na więcej będzie czas potem. Dzięki temu każdy ma dostęp do Jezusa, jeśli tylko wierzy w Jego możliwości i dobroć. I to jest wspaniałe i niesie wielką szansę dla każdego. Tylko czy potrafimy z niej skorzystać? Czy coś się w nas otworzy?

Ks. Mariusz Pohl

 

Katecheza z praktyką

„Nie lubię wakacji” — oświadcza kobieta, która blisko czterdzieści lat porusza się wyłącznie przy pomocy wózka. „Ludzie wyjeżdżają, myślą bardziej o sobie, a ja zostaję sama. Czekam, kiedy skończą się wakacje, wówczas czuję się bezpieczniejsza. W ciągu roku łatwiej o kontakt, o spotkanie, o pomoc”.

Kiedy obserwujemy tłumy wędrujące wakacyjnymi szlakami, warto pomyśleć o tych, którzy nie mogą brać udziału w „wyścigach” do pociągu czy autobusu, którzy nie założą plecaka, nie zdobędą żadnego szczytu, nie usiądą z innymi przy ognisku. Jest ich miliony. Prawie co dziesiąty człowiek jest niepełnosprawny, z czego wynika, że w każdej dziesięcioosobowej wspólnocie powinno być dla niego miejsce. Wielu form kalectwa fizycznego czy psychicznego nie potrafimy na ziemi zlikwidować, trzeba się zatem z nim liczyć.

Obecność ludzi niepełnosprawnych wśród zdrowych i silnych jest żywą mową Boga o wielkości naturalnych darów, jakie posiadamy. Człowiek z białą laską w ręku mówi o wartości zdrowych oczu, niemowa — o cenie daru języka, siedzący na inwalidzkim wózku — o wolności ukrytej w zdrowych nogach, upośledzony umysłowo — o darze rozumu. Bezpośredni kontakt z tymi ludźmi wzywa do dziękczynienia za dary, jakie posiadamy. Nie nasza to bowiem zasługa, że cieszymy się pełnią sił. Inni, często od urodzenia, bez własnej winy borykają się z kalectwem. Mogło być odwrotnie.

Dziękczynienie Bogu za dary odkryte w zestawieniu ubóstwa człowieka kalekiego z bogactwem w pełni sprawnego, to pierwszy twórczy akt chrześcijanina, to moment głębszej refleksji nad tajemnicą ludzkiego życia i wpisanego weń cierpienia. Byłoby jednak bardzo źle, gdyby tylko na tym się skończyło. Spotkanie z człowiekiem kalekim jest wezwaniem skierowanym przez Boga do uzupełnienia naszym darem tego, czego poszkodowanym przez los brakuje.

Nie posiadamy mocy cudotwórczej, którą dysponował Jezus. Dotknął On głuchoniemego i jednym słowem „Effatha — Otwórz się” uleczył jego kalectwo. My tego nie potrafimy uczynić. Potrafimy jednak użyczyć swoich ust, rąk, oczu, nóg tym, którzy ich nie mają. Tego oczekuje od nas Pan Bóg.

Wielu sądzi, że pomoc ludziom niepełnosprawnym to tylko jednostronne dawanie. Silny i zdrowy daje, a słaby przyjmuje. Jest to poważne nieporozumienie. W wymiarze duchowym wzajemne kontakty kształtują serca i uszlachetniają obie strony. Ci, którzy dobrowolnie podejmują współpracę z ludźmi niepełnosprawnymi, odkrywają, że więcej w tej współpracy otrzymali, niż dali.

Żyjemy w świecie usuwania na margines wszystkich słabych, niezdolnych do rywalizacji z mocniejszymi. Zapominamy jednak, że prawdziwa wartość człowieka ujawnia się w jego odniesieniu do tego, co słabe: do dziecka, starca, chorego, kalekiego. To dlatego w Ewangelii jest tak wiele scen, w których opisano spotkanie Zbawiciela z tymi ludźmi. Ten aspekt chrześcijaństwa jest stanowczo za słabo uwzględniony w katechezie i wychowaniu religijnym. Jak długo katecheza nie zostanie uzupełniona praktyką, tak długo będzie wydawać ludzi niezdolnych do dawania ewangelicznego świadectwa. Każdy rok katechezy winien mieć swój profil, nie tylko religijnych, ale i humanitarnych praktyk. Przynajmniej w jednym roku młodzi ludzie winni zająć się przez jakiś czas konkretnym człowiekiem chorym lub niepełnosprawnym. Dopiero w tym kontakcie można dostrzec, co w młodym sercu się kryje, ile w nim dobroci, a ile egoizmu. Ocena z miłości bliźniego jest najlepszym wykładnikiem ewangelicznej postawy.

Przy tak pojętym wychowaniu katechizujący potrzebują wielu mądrych pomocników, którzy z całą odpowiedzialnością uczyliby wrażliwości na potrzeby ludzi dotkniętych kalectwem. Jeśli w gronie dziesięciu osób winno być miejsce dla jednego z nich, to każdy człowiek winien być przygotowany do współpracy i współżycia z nimi. Jest to problem wielkiej wagi i nie można przejść obok niego obojętnie. Gdyby się tak stało, to wzrastać będzie liczba chrześcijan z ewangeliczną piosenką na ustach, lecz z pogańskim sercem. Ono bowiem jest o tyle chrześcijańskie, o ile jest wrażliwe na potrzeby drugiego człowieka.

Ks. Edward Staniek

 

Bogaci w wierze

Niesprawiedliwość na tym świecie stanowi jedno z poważnych oskarżeń Boga. Jeśli to Jego świat, a On jest doskonałą sprawiedliwością, to dzieło zda się przeczyć istnieniu takiego Twórcy. Niesprawiedliwie jest rozdzielana uroda, zdrowie, długość życia, siły, nie mówiąc już o niesprawiedliwości w posiadaniu dóbr tego świata. Jedni posiadają tak wiele, że trudno im to obliczyć, a inni nie mają na kromkę chleba dla umierającego z głodu dziecka. Wprawdzie o tę niesprawiedliwość w podziale materialnego bogactwa może być oskarżony człowiek a nie Bóg, lecz skoro zachłanność jednych wyrządza krzywdę drugim, a Bóg rządzi światem, to powinien ingerować broniąc skrzywdzonych. Tak czy owak, myślenie w kategoriach doczesnych o niesprawiedliwości istniejącej na tym łez padole bardzo utrudnia wiarę w istnienie sprawiedliwego i kochającego Boga.

Św. Jakub w swoim liście zwraca jednak uwagę na inny rodzaj bogactwa dostępnego dla każdego człowieka, tak jak dostępne jest słońce, które sprawiedliwie oświeca i ogrzewa wszystkich mieszkańców ziemi. Tym bogactwem jest wiara. Każdy człowiek może w jej promieniach tak rozwinąć swoje serce, doprowadzić je do takiej dojrzałości, że skarby tego świata wobec niej są jak kropla wody znikająca pod tchnieniem wiatru.

I tu objawia się sprawiedliwość Boga w sposób przedziwny. Oto ludzie ubodzy, tzn. nie dysponujący dobrami cenionymi na tej ziemi, są o wiele podatniejsi na działanie łaski wiary niż ludzie bogaci. Najmocniejsze słowa Jezusa o przeszkodach na drodze rozwoju wiary dotyczą bogactwa. Wystarczy wspomnieć jedno: „Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.

Dobra doczesne zasypują człowieka jak lawina, z tą różnicą, iż jest to lawina dobrego jedzenia, picia, pięknego ubrania, wygodnego mieszkania, podziwu w oczach otoczenia. Człowiekowi nie chce się spod tej lawiny wydostać, jest mu pod nią dobrze. Nie ma nawet czasu spojrzeć na zegarek swego życia, by ocenić, że śmierć zbliża się szybkimi krokami, a żadnego z tych dóbr doczesnych do wieczności przenieść nie potrafi. Śmierć go wydobędzie spod tej lawiny nagiego, o niedorozwiniętym sercu, ukazując równocześnie zaprzepaszczone przez niego wielkie możliwości rozwoju.

W Ewangelii jest mowa o wielu ludziach ubogich w oczach tego świata — to trędowaci, niewidomi, niemi, głusi, sparaliżowani, chorzy na wodną puchlinę, trawieni gorączką, nieszczęśliwi po śmierci najbliższych. To oni najusilniej szukali Jezusa i oni zostali przez Niego najbardziej ubogaceni. Wiara doskonaliła ich serca. Wiara też umożliwiała im otrzymanie cennych wartości decydujących o życiu doczesnym — zdrowia, a nawet życia.

Niewiele jest cudów Jezusa związanych z dobrami materialnymi. Poza zamianą wody w wino oraz nakarmieniem chlebem i rybami tysięcznych rzesz, można wskazać jedynie cud połowu ryby z monetą w pyszczku, jakiego z polecenia Mistrza dokonał Piotr, by zapłacić podatek. Cuda z winem i chlebem mają ścisły związek z ustanowieniem Eucharystii i nie chodziło w nich tylko o zaradzenie potrzebom chwili. Jezus, jeśli sięga do cudotwórczej mocy, ubogaca siły, usuwa choroby, kalectwa lub przywraca życie. Nie chce dosypywać do tej lawiny bogactw materialnych, bo wie, że one bardziej przeszkadzają człowiekowi, niż pomagają.

Sprawiedliwość Boga na tej ziemi jest zachowana przez wprowadzenie bogactwa wiary. Ponieważ jest ono dostępne dla każdego człowieka, a ubodzy tego świata są w tym względzie szczególnie uprzywilejowani, o niesprawiedliwości trudno mówić. Mogą o niej krzyczeć jedynie niewierzący. Gdy uwzględni się hierarchię wartości dostępnych w wierze, obraz świata ulega zasadniczemu przeobrażeniu. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego jak prośba: „Panie, przymnóż nam wiary”.

Ks. Edward Staniek

 

„Nie bójcie się! Oto wasz Bóg... przychodzi, by zbawić was” (Iz 35, 4)

Liturgia dzisiejsza cała jest orędziem nadziei skierowanej ku Bogu-Zbawicielowi. W czasie ogólnego przygnębienia, wśród utrapień wygnania, Izajasz (35, 4-7a; I czytanie) wzywa Izraela, aby tylko w Bogu szukał zbawienia: „Oto wasz Bóg... On przychodzi, by zbawić was!” (tamże 4). Wydaje się, jakby prorok widział zbawienie już aktualne; w rzeczywistości nie widzi, lecz wierzy i jest pewien, że Bóg przyjdzie z pomocą swojemu ludowi. Izajasz przedstawia zbawcze dzieło w dwóch aspektach: jako cudowne uzdrowienia, które przywrócą człowiekowi zdrowie fizyczne — „wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą... język niemych wesoło wykrzyknie” (tamże 5-6) — oraz jako przemianę pustyni na miejsce rozkoszne obfitujące w wodę — „trysną zdroje wód na pustyni” (tamże). Wszystko to jest symbolem głębokiej przemiany, jakiej Chrystus dokona w człowieku i w całym stworzeniu. Zostanie ona ukończona u kresu czasów, kiedy wszystko już będzie doskonale w Nim odnowione.

Ewangelia (Mk 7, 31-37) przedstawia wypełnienie obietnic mesjańskich. Cudowne uzdrowienia, których dokonał Jezus, każą tłumom wołać: „głuchym słuch przywraca i niemym mowę” (tamże 37). Te cuda świadczą, że proroctwa nie były próżnymi słowami, lecz „znakami” najgłębszego dzieła zbawienia, mającego na celu wewnętrzne odnowienie człowieka. Są to „znaki” przebaczenia grzechów, łaski, życia nowego, jakiego udzielił Chrystus. W szczególności uzdrowienie głuchoniemego, o którym opowiada dzisiejsza ewangelia, od początków Kościoła było uważane za symbol chrztu, w tym bowiem obrzędzie kapłan powtarza gest Jezusa — dotknięcie uszu i ust — i modli się: „Pan Jezus, który przywrócił słuch głuchym, a mowę niemym, niech ci udzieli łaski, abyś szybko mógł słuchać Jego słowa i wyznawać swoją wiarę” (Chrzest dzieci). Chrzest uwalniając człowieka od grzechu rozwiązuje jego słuch pozwalając mu słuchać słowa Bożego, a jego językowi wyznawać i chwalić Boga. Jeśli głuchota, niemota fizyczna i tyle innych chorób nie przestają dręczyć rodzaju ludzkiego, to chrześcijanin odrodzony w Chrystusie nie jest już wewnętrznie ani głuchy, ani niemy, ani niewidomy czy chromy; jego duch, otwarty dla wiary, zdolny jest poznać Boga i biec Jego drogami.

Drugie czytanie (Jk 2, 1-5) wiąże się z pozostałymi o tyle, że wytycza chrześcijaninowi linię postępowania. Ma ono upodabniać się do postępowania Boga, który w swoim dziele zbawienia nie ma względu na osoby, a jeśli ma jakie upodobanie, to dla bardziej pokornych, ubogich, potrzebujących. Pan „uciśnionym wymierza sprawiedliwość, chlebem karmi głodnych, wypuszcza na wolność uwięzionych, przywraca wzrok ociemniałym, dźwiga poniżonych...” — śpiewa psalm responsoryjny streszczając wyjątek z Izajasza i z Ewangelii dzisiejszej, i włączając wyjątek z Listu św. Jakuba. W tym ostatnim zaś czytamy: „Posłuchajcie, bracia moi umiłowani! Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze?” (tamże). Nie można więc czynić różnic i odnosić się inaczej do bogatych niż do biednych, inaczej do wysoko postawionych niż do ludzi pokornych. Wspólnota, w której tak by się działo, nie mogłaby się nazywać chrześcijańską, nie opierałaby się bowiem na nauce Chrystusa, lecz na mentalności świata; a niestety nietrudno ulec takiej truciźnie. Mimo wszystko — dobrze będzie pamiętać, że ubóstwo materialne jest cenne o tyle, o ile usposabia człowieka do ubóstwa wewnętrznego, dzięki któremu uznaje on własną niewystarczalność, nędzę, słabość i tylko w Bogu pokłada nadzieję zbawienia. To są właśnie ci ubodzy, których Pan pragnie uczynić „bogatymi w wierze oraz dziedzicami królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują” (tamże 5).

  • Naucz mię, Panie, Twej drogi; będę postępował według Twojej prawdy. Skłoń moje serce ku bojaźni Twojego imienia. Będę Ci dziękował, Panie Boże mój, z całego serca mojego i na wieki będę wysławiał Twe imię, bo wielkie było dla mnie Twoje miłosierdzie... Ty, Panie, jesteś Bogiem miłosiernym i łaskawym, nieskorym do gniewu, bardzo łagodnym i wiernym. Zwróć się ku mnie i zmiłuj się nade mną. Udziel Twej siły słudze swojemu, ocal syna swej służebnicy (Psalm 86, 11-16).
  • O Boże, do Ciebie należy potęga i przebaczenie, do Ciebie uzdrowienie i łaskawość... Zwróć się ku mnie, bo drżę z zimna w więzieniu głębokim, w jamie błotnistej, obciążony kajdanami własnych grzechów...
       O Panie, Ty nieustannie jesteś dobroczyńcą, światłem w ciemnościach, skarbem błogosławieństw, miłosiernym, litościwym, przyjacielem ludzi; Ty z najwyższą łatwością czynisz możliwe to wszystko, co jest niemożliwe; ogniu, który pożerasz ciernie grzechu, promieniu, który palisz i przenikasz wszechświat wielkiej tajemnicy, wspomnij na mnie, o Błogosławiony, w swoim miłosierdziu i w swej sprawiedliwości... Uwolnij mnie, grzesznika, od zmazy moich ciężkich grzechów, aby spoczął we mnie, o Wszechmocny, Twój duch pokoju (św. Grzegorz z N arek).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 159




www.mateusz.pl

Категория: Литургические чтения | Просмотров: 687 | Добавил: Andrii40 | Пожалуйста проголосуйте за эту новость  Рейтинг: 0.0/0
Copyright Сatholic-info. © 2024
Поиск
...
Опрос
Какой праздник для вас самый главный?
Всего ответов: 530
Мы на You Tube
Радио Мария ОнЛайн
Праздники
НАША КНОПКА


...
Block contentТелебачення Віковічного Слова
eXTReMe Tracker Маранафа: Библия, словарь, каталог сайтов, форум, чат и многое другое. Твоя Библия: Библия, ответы на вопросы, христианская библиотека. Рейтинг Francis.ru
 

Бесплатный хостинг uCoz